Dziś zobaczycie co to chaos, czyli #pst Pokaż Swoją Toaletkę!

Jednymi z najczęstszych pytań jakie zadajecie mi na Instagramie jest wygląd mojej toaletki. Jak wygląda? W jaki sposób organizuje moją toaletkę? Postaram się w końcu zmierzyć z tym tematem, ale nie ukrywam, że będzie to tylko część mojej kosmetycznej kolekcji ponieważ…kosmetyki nie mieszczą mi się w obecnej toaletce! 😉 Niestety nie należę do osób, które lubią minimalizm kosmetyczny. Ja po prostu kocham kosmetyki i się tego nie wstydzę. I szczerze mogę przyznać, że kosmetyków mam dużo. Czasem ta ilość lekko mnie przytłacza, szczególnie gdy otwieram jedną z szafek widzę kilkanaście sztuk z danej kategorii makijażowej. Jednak patrząc na to z innej perspektywy, makijaż to nie tylko moja pasja ale i praca, a kosmetyki to narzędzia do jej wykonywania. Nic więc dziwnego, że posiadam ich więcej niż przeciętna dziewczyna, która zużywa wszystko sama. W tym poście pokaże Wam część swojej kolekcji i moje małe skarby.

Nie zrozumcie mnie źle. Post ten nie ma być próbą chwalenia się ilością posiadanych kosmetyków, meblami czy innymi akcesoriami. Jest to po prostu wpis na temat ich przechowywania i organizacji. Akcję taką wymyśliła Magda Delishe, która zebrała 15 blogerek i poprosiła je o pokazanie ich sposobów na organizację kosmetyków, po to abyście mogły lub mogli podpatrzeć pewne triki i przemycić je do swoich toaletek i szafek.

Nie da się ukryć, że w mojej dosyć pojemnej szafce panuje spory chaos, jest on jednak chaosem kontrolowanym 😉 Podzieliłam szufladę na kilka części, w której umieściłam inne kategorie kosmetyków: po lewej stronie znajdziemy zapasy kępek i rzęs, które przechowuje w ogromnym kartonie. Kolejna sekcja to część z mojej kolekcji podkładów, korektorów, baz pod makijaż i kamuflaży. Ubolewam nad faktem, że większość korektorów nie mieści się pionowo w szafce, więc muszą leżeć jeden na drugim. I właśnie przez te położone w szufladzie korektory całość sprawia wrażenie niezłego bałaganu. Dalej możemy zobaczyć organizer kupiony wieki temu w Ikei. Trzymam w nim swoje gąbeczki do makijażu, jednorazowe aplikatory, zalotki i pęsety. Znajdują się też tu moje malutkie skarby, czyli pigmenty, cienie sypkie, kolorowe eyelinery oraz metaliczne cienie prasowane. Kolejna część szuflady to moje paletki z cieniami do oczu, które przechowuje w kartonikach po „Be Glossy”. Swoje miejsce mają tu również produkty do konturowania, bazy pod cienie, a głębiej schowałam kolorówkowe zapasy i nowości. Przyznam szczerze, że wiele kosmetyków nie wyjęłam jeszcze nawet z kartonów, ale mam nadzieję, że już wkrótce przeniosę swoją kolekcję do nowego miejsca, a każdy kosmetyk w końcu będzie miał swoje miejsce 🙂

Na blacie toaletki znajdziemy już stosunkowo mniej kosmetyków niż w szafce. W organizerach pochodzących ze sklepu Anela umieściłam swoje pomadki w płynie i zwykłe szminki w sztyfcie. Niestety nie zmieściły się do szuflady dlatego wygospodarowałam im miejsce na blacie. Pędzle, które widzicie umieściłam w organizerach na długopisy, które dawno temu upolowałam w Biedronce.  Resztę pędzli mam zamiar przechowywać w specjalnym organizatorze, również ze sklepu Anela. NA blacie znajdują się również kredki, które przechowuje w organizatorze stylizowanym na słoik.

Rzeczą, które nigdy nie może zabraknąć na blacie każdej szanującej się makijażystki i kosmetykomaniaczki są chusteczki, chusteczki nawilżane, waciki oraz produkty do dezynfekcji. Muszę szczerze przyznać, że nawet gdy nie pracuje, a makijaż wykonuje na sobie to zawsze po skończeniu makijażu dezynfekuje blat, blaszkę i narzędzia których używałam. To takie moje małe zboczenie 😉

Przy okazji mojej organizacji kosmetycznej chciałabym pokazać Wam produkty, których nie pokazywała, a używam bardzo często. Jednym z nich jest korektor Instant Concealer od Clarins. Mój ma numer 01 i jest to mój niekwestionowany codzienny ulubieniec, którego stosuje pod oczy każdego dnia. Jego krycie określiłabym jako średnie, dlatego świetnie nadaje się do ukrywania mich cieni pod oczami. Nie obciąża okolicy oka, nie roluje się i nie czuć, że ma się go nałożonego pod oczami. Kolejna jest mała błyskotka, która od razu skradła moje serce.  Mowa o cieniu Kiko 03 z serii Bright Duo. Produkt składa się z dwóch części: jasne błyszczącej oraz ciemniejszej o satynowym wykończeniu. Jako, że jestem sroka i lubię kiedy się błyszczy to bardzo spodobał mi się górny cień czyli różowawe cacko składające się z wielobarwnych drobinek cudnie odbijających światło. Jeśli nałożymy go na sucha powiekę wygląda bardzo subtelnie i delikatnie, jeśli użyjemy go na mokrej bazie zyska intensywny błysk, no po prostu cudo! Kolejnym produktem o którym warto wspomnieć jest czarny eyeliner z Sigmy o odcieniu Wicked. Uwielbiam go za jego masełkowatą konsystencję, dzięki której jesteśmy w stanie wykonać idealna kreskę bez potrzeby mieszania produktu z Duraline. Dodatkowo mam go już od 4 miesięcy a on w żaden sposób się nie zestarzał ani nie zmienił konsystencji! Niestety sam w sobie nie jest zbytnio trwały i trzeba go utrwalać czarnym cieniem. Jednak jeśli to zrobimy możemy cieszyć się piękną, równą kreska przez wiele godzin.

Dodaj komentarz